sobota, 28 września 2013

Rzym - pierwsze wrażenia

Dotarłam wreszcie do Rzymu. Na Termini powitało mnie piękne słońce, które dodało mi otuchy, z takim słońcem może nie będzie to taki zły dzień. Zostawiłam bagaż w przechowalni i już chciałam lecieć załatwiać mieszkanie, ludzi do mieszkania - cokolwiek. Okazało się, że już nie ma co. Też dobrze, choć już zupełnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić...

Na pierwszy ogień poszedł mój wydział, na który postanowiłam dotrzeć. W bliżej nieokreślonym celu bo na załatwienia czegoś o tej porze nie było szans, ale przynajmniej potem miałam się już nie zgubić. Doszłam chyba drogą mega na około, ale się udało! Wszystko dzięki wytartej mapie Heidi, którą uratowałam od smutnego żywota w śmietniku ;) 

Póki co zupełnie nie rozumiem zachwyty Rzymem. W porządku, nie widziałam jeszcze wszystkiego, żadnego koloseum czy fontanny di trevi, ale ileś tych kilometrów w końcu zeszłam. Rzym jest ogromny, głośny, brudny i po miesięcznej sielance jednak odrobinę przerażający. Już na początku byłam świadkiem dwóch stłuczek i widziałam jak człowiek stał sobie na środku ulicy w połowie pasów, a samochody normalnie sobie jechały zupełnie się nim nie przejmując... Mam nadzieję, że to tylko początek i niedługo okryję magię tego miasta i jednak je polubię :)

Po pierwszych dniach można wreszcie odetchnąć i trochę się uspokoić, może nawet pozwolić sobie na spacer bez konieczności załatwiania niczego po drodze. Wiem, że z biegiem czasu nocne latanie po mieście i szuanie bankomatów, które zechcą wydać pieniądze będzie śmieszną anegdotą ale póki co jeszcze martwi mnie ta sytuacja. Trzeba też wreszcie ogarnąć przedmioty, bo w końcu zajęcia zaczęły się tydzień temu. No i najważniejsze - porządnie przysiąść do nauki włoskiego! ;) 

Do tej pory zrobiłam tylko jedno zdjęcie - oto wejście do mojego wydziału :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz