W zasadzie to nawet nie wiem od czego zacząć. Wreszcie znalazła się odrobina czasu, żeby wyjść poza trasę dom-Termini-bankomat-uczelnia i zwiedzić odrobinę miasta. Także zaczęłam się już odrobinę orientować co jest gdzie. Okazuje się jednak, że do większości ważnych rzeczy jesteśmy w stanie dojść na piechotę! Byłam bardzo zaskoczona dochodząc do rzeki i widząc, że do Watykanu mamy jeszcze dwa kroki. To jest jednak ten moment, w którym brak porządnej mapy i dobrego przewodnika zaczynają doskwierać. Jeszcze brak tego pierwszego można przeżyć orientując się mniej więcej na podstawie położenia charakterystycznych punktów, o tyle oglądanie zabytków bez "otoczki" historycznej niewątpliwie traci na wartości. Konieczne będzie dokształcanie się przez internet co też jest jakąś opcją.
Rzym to miasto, które wiecznie zaskakuje. Przynajmniej mnie. A jestem tu pierwszy raz, więc to może nic nadzwyczajnego. Tak czy inaczej, pierwszy raz zamawiając w restauracji, a może pseudorestauracji, szklankę wody kelner przyniósł szklankę z wodą nalaną z kranu. Miała być woda? Jest woda! Zastanawiałam się tylko czy wypada skoczyć do łazienki po dolewkę...
Przejście przez ulicę też jest małym wyzwaniem. Owszem, jest sygnalizacja świetlna gdzieniegdzie. Nawet jest dodatkowe światło dla pieszych! Praktyka jednak pokazuje, że światło czerwone to tylko sugestia, którą można ewentualnie rozważyć. Dodatkowe żółto-pomarańczowe to z kolei opcja dla niezdecydowanych - w sensie dodatkowy czas, żeby ostatecznie, po analizie sytuacji, przejść na czerwonym. Zostaje zielone, które występuje w formie szczątkowej i w zasadzie to szkoda na nie czekać. W takiej sytuacji najlepiej w ogóle odpuścić sobie przechodzenie na pasach, bo po co, skoro można przeskoczyć szeroką ulicę z tramwajami w bardziej dogodnym miejscu np. 100 metrów od pasów. Muszę przyznać, że jest to niezła praktyka szybkiego podejmowania decyzji!
Jak już jestem przy komunikacji pieszej, to może dwa słowa o tej zmotoryzowanej. Oczywiście z perspektywy obserwatora, gdyż nie śpieszy mi się do sprawdzenia swoich umiejętności na rzymskich ulicach! Przede wszystkim - parking jest tam, gdzie jest miejsce. Jest miejsce na przejściu dla pieszych - świetnie, żaden problem! Nie ma też problemu z ciasnymi miejscami parkingowymi lub prawieparkingowymi. Jeżeli choć jedne drzwi w samochodzie się otwierają, to przecież odrobina gimnastyki jeszcze nikomu nie zaszkodziła i można wysiąść przez drzwi po drugiej stronie samochodu! Można też się samochodem przytulić do ściany budynku, tak żeby zostawić pieszym odrobinę chodnika do przejścia! Współczuję rzymskim kierowcom - nie dość, że nie mają gdzie zostawić samochodu, to jeszcze spod ziemi wyskakują im piesi przechodzący, nie wiadomo dlaczego, na zielonym świetle! ;) Ok, tu przesadziłam odrobinę. Samochody się raczej przestrzegają sygnalizacji świetlnej. Chyba.
Niezwykłym zjawiskiem, o którym jednak wiedziałam z opowiadań dziadka, są sprzedawcy parasoli i nie tylko. Pojawiają się znikąd proponując kupno parasola czy płaszcza przeciwdeszczowego jak tylko spadnie kilka kropel! Oczywiście pojawiają się też w czasie większej ulewy, koniecznie w strategicznych punktach, tak żeby potencjalny bezparasolkowy student widząc ścianę deszczu nie musiał narażać się na nieprzyjemne moknięcie. Cen jeszcze nie porównałam, ale na pewno to niezły biznes. Jednak tutaj za dużo nie pada, przynajmniej na razie, co dla owych sprzedawców nie jest żadnym problemem, gdyż można też przecież sprzedawać parasole od słońca! A także: okulary, czapki, zimną wodę i całą masę niezwykle potrzebnych rzeczy.
Rzecz, która irytuje mnie chyba najbardziej to palenie. Nie da się wejść na wydział nie przechodząc wcześniej przez chmurę dymu depcząc przy okazji po papierosowych pozostałościach. Na samym wydziale też momentami trudno zaczerpnąć powietrza, dzięki podobnym punktom zlokalizowanym na schodach ewakuacyjnych... Ciekawa jestem jak wyglądają statystyki zachowań na raka we Włoszech w porównaniu do innych państw europejskich.
I oczywiście angielski! W Perugii chyba raczej nie było z tym problemu, a może nie było potrzeby załatwiania dziwnych spraw. Włosi (którzy nie próbują czegoś sprzedać na ulicy) słysząc angielski robią wielkie oczy i z pewnym stresem proszą o powtórzenie tego co się właśnie powiedziało. Co więcej, nawet nasza rzymska erasmusowa koordynatorka nie mówi po angielsku! Ciekawa jestem jakim cudem odpisywała nam na maile... Dlatego pomysł zapisania się na zajęcia z angielskiego jest podwójnie dobrym pomysłem, bo raz że szlifujemy język (przynajmniej teoretycznie), a dwa że mamy szansę wypytać włoskich studentów o kwestie, które nas nurtują!
Na zatłoczony Rzym też jest sposób! Wystarczy wyjść z domu przed wschodem słońca! Ten jest tuż po siódmej, więc nie tak znowu wcześnie, ale wystarczająco żeby zobaczyć wiele miejsc, do których nie zdążyli dotrzeć jeszcze turyści. Wczesna pora zapewnia też dodatkowe atrakcje, na przykład w postaci możliwości obserwowania procesu wyławiania pieniędzy i czyszczenia Fontanny di Trevi ;) A najlepsze jest to, że nawet tak wcześnie rano jest całkiem ciepło!!!
 |
koloseum bez ludzi |
 |
i prawie bez samochodów |
 |
forum romanum |
 |
słońce!!! |
 |
i jeszcze więcej słońca! |
 |
pantenon bez ludzi za to z samochodem dostawczym |
 |
fontana di trevi prawie bez wody |
 |
też chcę pospacerować po fontannie! ;) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz