Tej wycieczki nie mogłam się już doczekać. Po pierwsze dlatego, że uwielbiam czekoladę, a po drugie, że zawsze chciałam zobaczyć fabrykę czekolady. W zasadzie jakąkolwiek fabrykę, a czekolady szczególnie :)
Szczerze mówiąc wyobrażałam ją sobie trochę inaczej. Jak myślę sobie "fabryka czekolady" to w wyobraźni przesuwają się mi się obrazy pełne płynącej czekolady i szczęśliwych ludzi. Fakt, brak w tym realizmu i nie ma co się dziwić, że rzeczywistość wygląda nieco inaczej. Hala, gdzie produkowane są czekoladki jest ogromna i pełna dziwnych, dużych, białych maszyn. Gdzieniegdzie widać ludzi ubranych na biało, którzy coś noszą, albo grzebią przy owych maszynach. Czekolada wylewana jest do form, gdzieś na taśmach przesuwają się wyjęte z form czekoladki, a inne są pakowane w kolorowe papierki. Są też kontenery pełne gotowych pyszności. Niestety, goście poruszają się wyznaczonym korytarzem nad halą i nie ma możliwości przywłaszczenia sobie kilku czekoladek :D Jednym słowem - to wszystko robi wrażenie! I to na pewno nie była jedyna hala i są jeszcze inne pomieszczenia gdzie dzieją się równie ciekawe rzeczy! Zdjęć niestety nie ma, gdyż w fabryce obowiązywał zakaz fotografowania.
Moja ciekawość została zaspokojona, choć przyznam że nie na sto procent. Teraz mam za to realny obraz sytuacji i ciekawość dotyczącą szczegółów całego procesu. Ale to innym razem ;)
Wychodząc zaopatrzyłam się w zapas czekoladek :) A właśnie! Podobno Włochy, a zwłaszcza Perugia słynie z dobrej czekolady. Ja o tym nie wiedziałam przyjeżdżając do Włoch. Jest nawet festiwal czekolady jesienią w Perugii, na który zjeżdżają ludzie z przeróżnych miejsc. Najpopularniejszą czekoladką jest Bacio (wystarczy wpisać w google: "bacio cioccolato" a wyskoczy masa obrazków) - znana od lat i eksportowana na cały świat. Mamy coś takiego w Polsce? Ja nie kojarzę...
Fabryka stworzyła pewnego razu taką czekoladkę, która weszła do księgi rekordów Guinnessa. Ważyła prawie 7 tys. kg i była ogrooooomna. Kilka czy kilkanaście tygodni pracy wielu osób zostało jednak zjedzone w cztery godziny! Że też mnie tam wtedy nie było! :D
Słodkich snów! ;)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń