środa, 19 marca 2014

Pożegnanie z morzem











Neapol - jedno miasto, dwa światy

Korzystając z ostatnich dni pobytu wzięłyśmy na cel Neapol. Był on zresztą na naszej liście miastem obowiązkowym do zwiedzenia. A i wszyscy zachwalali neapolitańską pizzę ;)

Trochę się zdziwiłam już na miejscu. Na początek bardzo pozytywnie, bo dworzec był wyjątkowo czysty i ładny, chyba świeżo odremontowany. Ciekawiej zrobiło się jednak gdy przeszłyśmy do części "zwiedzanie". Nasze kroki skierowałyśmy w stronę zabytkowych kościołów i jednocześnie najstarszej części miasta. Byłam szczęśliwa, że nie jestem tam sama! Patrząc z dystansu, a najlepiej na same zdjęcia, wysokie budynki i zawieszone pomiędzy nimi pranie mogły tworzyć dość interesujący klimat. Z bliska wyglądało to gorzej - masa śmieci, odpadający tynk, dziwni ludzie, wąziutkie ciemne uliczki, zapach też nie najlepszy... Kościoły też nie wyglądały dużo lepiej. Znalazło się kilka zadbanych, ale większość była opuszczona, zamknięta, wejścia się sypały, a nad kościołami normalnie mieszkali ludzie! Albo handlarze robili sobie targowisko wieszając towary na ogrodzeniu. 

Uciekałyśmy stamtąd szybko i skierowałyśmy swoje kroki w kierunku zamku i morza. Woda ma jednak w sobie to "coś", uspokaja, klimatyczna, widoki fantastyczne. A wzdłuż wybrzeża była też normalna, szeroka, porządna droga. Zdecydowałyśmy się dojść do jeszcze jednego zamku stojącego wg legendy na jajku. Jajka nie znalazłyśmy, ale na szczyt się wdrapałyśmy ;) Ta część miasta zdecydowanie dużo bardziej przypadła nam do gustu!

Ponieważ czas się kończył, a droga powrotna była długa, nie posiedziałyśmy za długo tylko pobiegłyśmy na obiad. Pizza była przecież najważniejsza! ;) Była całkiem dobra i ogromna! Wszyscy się zachwycali pizzą w Neapolu, ale mnie specjalnie nie zaskoczyła (co poradzić jak się ma fantastyczną pizzerię tuż obok? ;) ). Fakt, faktem, była tak cienka, że się aż rwała i tak rozciągnięta, że ledwo się mieściła na talerzu! Właściwie to się nie mieściła. Ale była smaczna a to najważniejsze ;)

Z powodu braku czasu nie udało nam się wyprawić w kierunku Wezuwiusza i Pompei, ale jeszcze całe życie przed nami! ;) Choć do Napoli już nie wrócę! Mówi się "zobaczyć Neapol i umrzeć". Nie mam zielonego pojęcia skąd się to wzięło, ale mogłabym wymyślić masę interpretacji tej sentencji :D 






























A wiosna to już w lutym!

A tak wygląda wiosna w Rzymie. I zaczyna się już w lutym! Zbliża się kalendarzowa wiosna, a w Polsce wciąż daleko do takich widoków. Choć ja mam nadzieję, że to kwestia tygodni i w Warszawie będzie tak samo pięknie i słonecznie ;)